Scorpius Scorpius
1073
BLOG

Wychowanie, edukacja.

Scorpius Scorpius Polityka Obserwuj notkę 5

   W tym artykule postaram się opisać wszystkie wady i zalety obecnego systemu oświaty, przy jednoczesnym porównaniu go z edukacją krajów, gdzie uczniowie doświadczają tak zwanego ''bezstresowego wychowania''. Już na wstępie napomknę o tym, że osobnik, który wymyślił coś takiego jak ''bezstresowe wychowanie'', pod koniec życia wyparł się tego pomysłu i dość ostro skrytykował cały swój projekt. Być może sytuacja jego (martwych już) żony i syna uświadomiła go dostatecznie, że doznał olśnienia, ale równie dobrze mógł po prostu przejrzeć na oczy będąc już osobą doświadczoną życiowo, a nie pochopnym młodzieńcem. A kimże był on, jeśli nie zwykłym młodzieńcem podczas tworzenia utopijnych wizji, które do dziś są realizowane w wielu krajach socjalistycznych i prowadzą ku zwykłemu zdziczeniu młodzieży? Tak, ten system szkodzi ludziom, już od dziecka kształconym przez ''pomocny'' system wychowywania i nauki, tak bardzo popierany i propagowany przez pseudo-panie psycholog występujące w TVN Style. 

  
  Podstawowym problemem wychowawczym jest to, że system socjalistyczny niszczy naród, przez co ludzie dorośli mają mentalność dziecka i nie są w stanie zaopiekować się, ani wychowywać swoich pociech. Oczywiście, takich ludzi system stworzył sztucznie, aby po jakimś czasie powiedzieć: rodzice niech tyrają, a szkoła wychowa dzieci! Czyli nie dość że odebrano rodzicom wszelkie predyspozycje prawne i intelektualne do kształcenia dzieci, to jeszcze wzięła się za to pełna wad i równie niewykształconych kadr nauczycielskich instytucja! Efekty obserwujemy dzisiaj. 
  
  Jeszcze nie tak dawno, bo dwa tygodnie temu, zauważyłem przechodzącą środkiem ulicy szkolną wycieczkę. Na oko była to młodzież gimnazjalna, może odrobinę młodsi. Pierwszym, co rzuciło mi się szczególnie w oczy było to, że nauczyciele ignorowali zachowanie swoich podopiecznych, na którego znalezienie słów wiązałoby się z wulgarną treścią artykułu. Jako że nie chcę, aby artykuł ten zawierał treści wulgarne, użyję słowa ''bydło'', które nie dość że idealnie oddaje zachowanie i poziom intelektualny tej młodzieży, to na dodatek trafia idealnie w sedno, jako że obecny system kształci właśnie bydło niezdolne do myślenia, ale zaprogramowane do harówy i oddawania pod przymusem większej części swoich zarobków z uśmiechem niewolnika na twarzy. A więc wracając do meritum, bydło to zachowywało się w sposób, za który winni dostać od nauczyciela ostrą wiązankę niezbyt przyjemnych epitetów, albo chociaż uwagę. Bo jak inaczej możemy reagować, kiedy zarówno młodzi chłopcy, jak i dziewczynki wyzywają przechodniów, w tym wiele osób starszych, albo kobiety z małym dzieckiem w wózku? Właśnie to robiło bydło. Śmiało się z tych ludzi, jakby sami byli przedstawicielami jakiejś elity intelektualnej i moralnej w tym kraju, a nie pewno nią nie są. Nauczyciele szli jednak przed siebie z dziwnym wyrazem twarzy, który ja osobiście interpretuje tak samo, jak zwykłe ''mam to w rzyci''. Bo najwyraźniej nauczyciele ci, właśnie w rzyci mieli zachowanie ich podopiecznych i po raz kolejny udowodnili, że poszczególne przypadki złych nauczycieli, to mit. Otóż zdecydowana większość obecnej kadry nauczycielskiej jest albo niezdolna do reakcji, albo w ogóle nie chcę reagować, czy tym bardziej wychowywać uczniów. Oczywiście, na pewno wielu nauczycieli podniosłoby głos czytając mój artykuł, ale to fakt. Przeciętnie dobre szkoły i wykwalifikowana, oraz porządna kadra nauczycielska to nikły procent, który winniśmy pielęgnować jak wyginający gatunek, bo niewątpliwie oni nim są. Dobrzy nauczyciele są marginesem, do którego nie trafiają uczniowie z jakiejś selekcji, ale wymieszana banda zwykłego prostactwa, jak i kilku osób z zadatkami na naszą przyszłą elitę intelektualną. 

  Czytelnicy ''Najwyższego CZASU'' niewątpliwie wiedzą, co to poprawność polityczna i jakie są jej skutki. Niestety, ale tą poprawnością polityczną jest również to, że nie można uczniów dzielić na lepszych i gorszych. Moi znajomi nauczyciele nawet nie chcą zastanawiać się nad taką możliwością, bo sądzą że to doprowadzi do niepotrzebnych podziałów wśród uczniów, depresji i niesprawiedliwości. Czy to ja się mylę, ale czy ''bezstresowe wychowanie'' nie ma właśnie likwidować stresu wśród uczniów PRZY JEDNOCZESNEJ SPRAWIEDLIWOŚCI? Albo czy ja jestem niepoinformowany o tym, że nagle uczniowie są jednością, oraz że i tak nie dzielą się na lepszych i gorszych? Taki proceder ma nadal miejsce, lecz byłby zjawiskiem wytłumaczalnym, gdyby prowadziło to do wykształcania tych mądrzejszych na przyszłych geniuszy. Ponad to, byłoby to działanie przeprowadzane przez wykwalifikowane kadry nauczycielskie, a nie przez samych uczniów. Inna pozytywne skutki takich działań? Na pewno to, że uczniowie na lekcji mogliby pracować w tempie, który odpowiada ich umiejętnością bez dostosowywania się do prędkości pracy innych uczniów. 

  Obecnie wśród młodzieży jest może 1% osób, których można wykształcić, wychowywać i wstawić na jakieś ważne, oraz odpowiedzialne funkcje. Niestety, lecz co minutę tracimy wielki potencjał intelektualny, kiedy ci lepsi pod przymusem zmuszani są do przebywania w towarzystwie ewidentnie głupszych. Nie znam jeszcze osoby, która rozwijałaby swoją inteligencje przebywając całymi latami w towarzystwie uczniów zasługujących na wydalenie ze szkoły, albo prywatne nauczanie. Co więcej, zazwyczaj są to uczniowie, którzy nie mają w ogóle chęci do nauki i tą chęć odbierają innym dzieciom. Nikły procent z nich ma też rodziców, którzy podzielają ich opinie. Zatem skąd obowiązek chodzenia do szkoły? Zwolennicy tego systemu podają argument nie do podważenia tzn. gdyby nie zmuszać uczniów do nauki, to mielibyśmy naród nieuków niepotrafiących pisać, czytać, albo liczyć. Trudno temu zaprzeczyć, bo jak obalić taki argument? Gdybym obiecał że tak nie będzie, to na pewno byłoby to kłamstwem. Ludzie nie znają skutków wszystkich swoich wyborów, lecz logika mówi mi, aby kierować się rozsądkiem i jednocześnie zniesieniem przymusu edukacji. Oczywiście, jest też inny sposób. Państwo ustaliłoby określony wiek, w którym każde dziecko musi umieć czytać, pisać i liczyć na poziomie podstawowym. Nauczaliby tego rodzice, nauczyciele udzielający prywatnych lekcji, albo wysyłano by dzieci te na kilka godzin do szkoły przez np. pół roku. Myślę, że jest to rozwiązanie w tej sytuacji idealne. Każdy odebrałby podstawową wiedzę, a o tym, czy chciałby się dalej kształcić, decyzję podejmowałby on sam i jego rodzice. Oczywiście, z delikatnym wskazaniem na tych drugich. 

  Co więcej, zniesienie przymusu chodzenia do szkoły i pewna selekcja wśród uczniów, to nie jedyny sposób, aby w jakiś sposób rozwijać ich potencjał intelektualny, oraz talenty. Zdecydowanie większą rolę powinny odgrywać najróżniejsze kółka zainteresowań i zajęcia pozalekcyjne, ale... No właśnie! Zawsze jest to ''ale''. Jednakże tym razem chodzi o rzecz bardzo ważną i mającą wpływ na przyswajanie wiedzy w szkole: o godziny nauki, jak i przepełniony program. Naukowcy cały czas badają zarówno pozytywne, jak i zgubne wpływy szkoły na uczniów, a wraz z tym na rozwój intelektualny nowego pokolenia. Dzisiaj wiemy dość, aby uznać, iż nauka zaczyna się o złych godzinach, a ma to wpływ na całe rozdysponowanie czasu, który każdy uczeń winien przeznaczać na naukę. Wywlekanie dzieci z łóżka o tak wczesnych porach jak teraz, skutkuje tym, że przez pierwsze godziny uczniowie są niewyspani i przyswajają bardzo mało wiedzy. Rozpoczynanie o późnych porach wiązałoby się jednak z równie późnym zakończeniem zajęć, a przy tak napakowanym programie jak teraz, który zmusza uczniów do odrabiania prac domowych przez dwie godziny (a mimo wszystko nie można opuścić jednej lekcji na wycieczkę, bo będą do tyłu z programem!) byłoby to kompletne wykańczanie psychiczne dzieci. Jedni nie byliby w stanie uczyć się przy takim wysiłku, a drudzy po prostu nie mieliby na to ochoty. Jednakże wraz ze zmniejszeniem wymaganego programu dla szkół, problem moglibyśmy rozwiązać już tylko sprawnym przestawieniem kilku godzin! Kolejnym pomysłem jest też godzina wychowania fizycznego na rozpoczęcie każdego dnia szkoły, ale właśnie tu zaczyna się kolejny problem.

  Zajęcia wychowania fizycznego odbywają się obecnie w wielu szkołach na korytarzach, zabetonowanych placach i miejscach kompletnie nieprzystosowanych do np. gry w piłkę nożną. Może stąd wyniki naszych piłkarzy: bramkarze boją się rzucania na ziemie, bo nadal mają w pamięci beton, miast trawy? Problemem tych zajęć nie są jedynie miejsca, gdzie zajęcia te odbywają się pod nikłym nadzorem nauczyciela, bo obecnie wuefiści to jedni z najgorszych nauczycieli pod wieloma względami. Zdarzają się osobniki, które zachęcają dzieci do sportu. Chcą, aby ich zajęcia polegały na próbowaniu swych sił w najróżniejszych dyscyplinach, ale ilu takich nauczycieli rzeczywiście pełni takie funkcje i ma chęć, oraz możliwości do właściwej nauki swojego przedmiotu? Rezultaty tych kilku osób są przyćmiewana przez całą zgraję ludzi, którzy nie mają pojęcia o nauce tego przedmiotu. Nauka ta sprowadza się do rozgrzewki, rzucenia dzieciom piłki i udania się z kawką, oraz gazetą w jakieś odludne miejsce, najlepiej do pokoju nauczycielskiego. Co więcej, obecna mcdonaldyzacji społeczeństwa skutkuje też tym, że wielu uczniów zniechęca się do sportu i unika go jak ognia. Jestem konserwatywnym liberałem i szanuję ich wolność, oraz chęć bycia pocącym się i nie myjącym się grubasem (nie mycie się jest efektem beznadziejnego przystosowania prysznicy i szatni dla uczniów, około 90% w ogóle nie chodzi tam po zajęciach), jednak wychowanie fizyczne to przedmiot jak każdy inny i ma zachęcać dzieci do sportu, a nie zniechęcać. 

  Pisałem już o potrzebie wprowadzenia większej ilości kółek tematycznych i przystosowania czasu nauki tak, aby uczniowie mieli chęć i możliwość uczestnictwa w nich. Nie mniej jednak, nadal wszyscy uczniowie na ogólnym kierunku uczą się plastyki, techniki, albo muzyki. Czy rozwijanie kultury nie powinno zaczynać się właśnie w szkole? Na tle zajęć plastyki i techniki, nawet wychowanie fizyczne wypada blado. Większość szkół (zwłaszcza podstawowych i gimnazja) nie ma specjalnych sal, gdzie uczniowie mogliby się tego uczyć. Zajęcia z plastyki odbywają się zazwyczaj w klasach kompletnie do tego nieprzystosowanych, a sama idea nauczania tego i program pozostawia wiele do życzenia. Jedną z niewielu zalet edukacji w takich krajach jak np. Szwecja jest to, że każdy nauczyciel stara się na wszelkie sposoby przekonać uczniów do swojego przedmiotu. Nauczyciel plastyki uczy ich najróżniejszych technik malowania i rysowania tak, aby zajęcia nie były ani nudne, ani nieprofesjonalne. Podobnie postępuje technik, który daje uczniom możliwość prac stolarskich i metalowych, a wiąże się to użyciem (niebezpiecznych wedle naszych Ministrów) maszyn, ale jednocześnie z prawdziwą nauką o technice zarówno praktycznie, jak i teoretycznie. Rysowanie figur geometrycznych na papierze, albo szycie nie ma nic wspólnego z techniką. Jest to niewątpliwy plus, bo każdy uczeń ma na prawdę szerokie możliwości rozwijania swoich zainteresowań, oraz talentów. Całe polskie szkolnictwo również powinno dążyć w tym kierunku.

  Kolejnym problemem jest część kadry nauczycielskiej. Wiele osobników nauczających takich przedmiotów jak historia, powinno być natychmiast dyscyplinarnie zwolnionych z pracy przez propagowanie swoich politycznych ideologi (zazwyczaj komuszych i socjalistycznych). Jakość kształcenia w Polsce również pozostawia wiele do życzenia. Nie można tolerować ''bezstresowego wychowania'', które sprowadza się do odebrania nauczycielom wszelkich możliwości karania i pozwalania uczniom na lekcji chodzenia po klasie, wydzierania się i robienia co się im żywnie podoba. Nie mniej jednak, uciszanie chociaż najdrobniejszego szeptu jest również głupotą. Uczymy się również poprzez dyskusje i prace grupowe, o czym niestety wielu nauczycieli zapomina. Przeładowanie programów takich przedmiotów jak nauki przyrodnicze, albo matematyka wiąże się z nauczaniem rzeczy kompletnie niepotrzebnych, często nieprawdziwych i celowo sfałszowanych przez autorów podręczników. Mówienie o Globalnym Ociepleniu i tezach Darwina jako o niezaprzeczalnym fakcie, jest niewątpliwie wciskaniem już od dziecka lewicowych ideologi nowemu pokoleniu Polaków. Ktoś się potem dziwi, że są oni twardogłowymi zwolennikami socjalizmu?

  Dlaczego szkoła uczy tylko... w szkole? Dlaczego odmawia się każdemu chętnemu rodzicowi zakupu książek, lub płyt CD, z których dziecko samo, lub z pomocą osób trzecich uczyło by się tego wszystkiego, co ich rówieśnicy w klasach? Niewątpliwymi zaletami tego systemu byłaby możliwość odizolowania części dzieci od przypadków skrajnie zoologicznych, możliwość dostosowania godzin na naukę przez rodziców i samemu dziecku tak jak im to odpowiada i jedynie egzaminowanie takich uczniów co kilka miesięcy, kiedy udawaliby się do specjalnych placówek. Z doświadczenia wiemy też, że bardzo przydatnym jest nauczyciel siedzący na drugim końcu sieci i odpowiadający na ewentualne pytania, albo wątpliwości uczniów kształcących się poza szkołą. Jeśli taki system znalazłby dość wielu zwolenników, to mógłby nawet wypierać obecny sposób kształcenia!

  Na sam koniec podsumujmy:
  - Zniesienie obowiązku chodzenia dzieci do szkoły
  - Całkowita zmiana zarówno sposobu nauczania, jak i ideologicznych treściach tych nauk 
  - Odebranie możliwości nauczycieli do kształcenia dzieci pod kątem własnych poglądów politycznych, lub religijnych (z pominięciem przedmiotu do tego przystosowanego), a za złamanie przepisu surowe kary
  - Możliwość indywidualnego nauczania dzieci w domu 
  - Podzielenie uczniów na grupki, aby jedne dzieci były objęte specjalnym programem i opieką, a drugie starano by się jak najbardziej rozwijać intelektualnie, pomagając w rozwijaniu ich talentów, oraz pasji
  - Zmiana całkowitego sposobu funkcjonowania szkół, aby zmaksymalizować naukę rzeczy potrzebnych i wyników uczniów w nauce, przy jednoczesnym i sprawiedliwym sposobie nauki i dzielenia tychże uczniów
  - Specjalne kursy, które miałyby na celu wykształcenie nowych kadr nauczycielskich i wyuczenie starych o zmianach, jakie zaszły w systemie

  Tak, bycie zwolennikiem prywatyzacji szkolnictwa wcale nie przeszkadza mi w tym, aby propagować zmiany w systemie szkolnictwa państwowego. Obecne szanse na prywatyzacje są znikome, zatem wolę mieć nadzieję, że nowy Minister Edukacji dostosował by się do takich rad jak moje i zaczął porządne reformy, które od lat nieudolnie próbowali przeprowadzić jego poprzednicy. 
Scorpius
O mnie Scorpius

Przede wszystkim jestem leniwy! To moja ogromna wada. Ciężko jest mi wstać rankiem i napisać jakiś tekst, ale kiedy już się obudzę, to wystukuje kilkanaście stron dziennie. Jestem punktualny i szczery, na pewno można mi też zaufać. Nie jestem jednak najlepszy w pracach fizycznych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka